Rok 2022 dobiega końca. Widzieliśmy kolejne 12 miesięcy pełne emocjonujących walk, zjawiskowych nokautów oraz widowiskowych poddań, po których fanom opadały szczęki. Jak w największej federacji MMA na świecie poradzili sobie Polacy? Kto zawiódł? Kto zaskoczył? Czego możemy się spodziewać?
Powrót mistrza
Głodny odzyskania pasa w ten rok wchodził Jan Błachowicz. Po porażce w swojej drugiej obronie z Gloverem Teixeirom w październiku 2021 roku Polak chciał szybkiego rewanżu. Do stawki „wtrącił” się jednak Jiří Procházka, który po spektakularnym nokaucie, jaki zafundował Domicowi Reyesowi, został pretendentem do tytułu. Błachowicz musiał zadowolić się marcowym pojedynkiem z Aleksandarem Rakićiem – do którego ostatecznie nie doszło, ze względu na kontuzję Janka. Uraz kręgosłupa w odcinku szyjnym spowodował przesunięcie terminu, a panowie skrzyżowali rękawice ostatecznie 14 maja w main evencie gali UFC Fight Night. Pojedynkowi dalej towarzyszyło widmo kontuzji – w trzeciej rundzie Austriak zerwał więzadło krzyżowe, a sędzia przerwał walkę.
Wydawało się, że następnym przystankiem będzie upragnione starcie o mistrzostwo (które Teixeira stracił w pierwszej obronie z Procházką), jednak Dana White widział to inaczej. Podczas grudniowej gali UFC 282 w walce wieczoru miało dojść do rewanżowego pojedynku Czecha z Brazylijczykiem, a na co-main event zaplanowano kolejny eliminator dla Błachowicza w postaci Magomeda Ankalaeva, będącego na fali dziewięciu zwycięstw z rzędu.
Urazy jednak nie opuszczały dywizji półciężkiej. Na niespełna 3 tygodnie przed galą kontuzja barku wykluczyła Jiříego Procházke – przy okazji Czech zwakował tytuł. Po niemałym zamieszaniu związanym z ustaleniem nowego starcia wieczoru ostatecznie UFC ogłosiło, że kolejnym mistrzem zostanie ktoś z dwójki Błachowicz/Ankalaev. Idealny prezent na święta? Niekoniecznie – zarówno Polak, jak i Rosjanin zaliczyli pierwsze remisy w swojej karierze, a wokół decyzji sędziów narodziło się wiele kontrowersji. Zdenerwowany na postawę zawodników w walce Dana White, szybko zapowiedział, że tron znajdzie następcę już w styczniu na UFC 283, gdzie przed własną publicznością Glover Teixeira postara się po raz drugi zdobyć złoto — za utrudnienie w wykonaniu zadania ma odpowiadać Jamahal Hill.
Plan dla „Cieszyńskiego Księcia” na najbliższe miesiące wydaje się jasny. Obejrzymy zapewne rewanż z Ankalaevem, po którym następstwem będzie — być może już ostatnia — szansa na zostanie „tym najlepszym” w kategorii 205 funtów. Jednakże wiemy, jak ciężkie do realizacji będą te założenia, bowiem każdy z zawodników obracających się wokół pasa – jest piekielnie mocną czołówką światowego topu.
Szaleństwo „Gamera”
Pierwszą swoją walką z zawodnikiem z Top 15 wagi lekkiej UFC żegnał rok 2021 Mateusz Gamrot. Polak wygrał przed czasem z Diego Ferreirą i z hukiem wskoczył do rankingu w miejsce Brazylijczyka. Następny bój stoczył w czerwcu z Armanem Tsarkuyanem. Dla obu zawodników był to pierwszy main event gali spod szyldu UFC w karierze (Fight Night). Gamrot został tym samym czwartym Polakiem, który dostąpił tego zaszczytu (po Joannie Jędrzejczyk, Janie Błachowiczu i Marcinie Tyburze). Po wyrównanych pięciu rundach, wypełnionych zapasami w najlepszym wydaniu, „Gamer” wygrał jednogłośną decyzją sędziów. Zawodnik reprezentujący ATT awansował w rankingu wagi lekkiej, a gratulacje napływały z całego świata MMA — w tym od byłego mistrza, Khabiba Nurmagomedova:
Safe to say @TeamKhabib was a fan of the #UFCVegas57 main event 👏 pic.twitter.com/JSK9Fn8Qh6
— UFC (@ufc) June 26, 2022
Prezentowanymi umiejętnościami oraz naturalnymi problemami z językiem angielskim — postać Mateusza Gamrota zaczęła nabierać barw za granicą, a zarówno fani, jak i zawodnicy zaczęli coraz to poważniej traktować Polaka w kontekście szczytu wagi lekkiej w UFC.
Najpierw debiut w main evecie Fight Night, a następnie debiut na karcie głównej gali UFC sygnowanej numerem 280 w Abu Dhabi. Po pokonaniu Tsarkuyana nadzieje były ogromne – wielu twierdziło, że „Gamer” śmiało idzie po pas, a w kuluarach mówiono o nagrodzie w postaci title shota dla zwycięzcy pojedynku Gamrot-Dariush.
Polak źle wspominał swoją pierwszą wycieczkę do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, kiedy to przegrywał w debiucie w UFC z Guramem Kutateladze. Klątwa niestety nie została zdjęta — Beneil Dariush okazał się lepszym zawodnikiem na przestrzeni trzech rund.
Dla kudowianina to na pewno nie koniec – pozycja 7 w rankingu a wokół niej tacy zawodnicy jak Rafael Fiziev czy Michael Chandler. Zatem utrzymanie się w czołówce i duże pojedynki – tak będzie wyglądać 2023 rok w wykonaniu Mateusza Gamrota.
Piękniejsza strona oktagonu
7 marca 2020 roku na gali UFC 248 oglądaliśmy najlepszą w historii walkę pań w oktagonie największej federacji MMA na świecie. Pełen wachlarz swoich umiejętności zaprezentowały wtedy Weili Zhang oraz Joanna Jędrzejczyk. Po pięciu rundach i niejednogłośniej decyzji sędziów JJ musiała uznać wyższość ówczesnej mistrzyni. Dla Chinki była to pierwsza obrona tytułu, natomiast w drugiej sensacyjnie przegrała z Rose Namajunas przez nokaut już na początku pojedynku. W szybkim rewanżu Zhang również schodziła z oktagonu pokonana, tym razem jednak walka potrwała cały mistrzowski dystans i podobnie jak w starciu z Jędrzejczyk — sędziowie byli niejednomyślni.
Po dwóch porażkach ex-mistrzyni była głodna zwycięstw, a po dwóch latach do klatki UFC wracała Joanna Jędrzejczyk. Dana White postanowił zestawić ze sobą panie, dając szansę rewanżu Polce. Na szali pojedynku miała wisieć potyczka z Carlą Esparzą, która miesiąc wcześniej zaskoczyła wszystkich, odbierając pas faworyzowanej Namajunas.
„Zhang vs Joanna 2” odbyło się 12 czerwca na gali UFC 275. Tym razem nie zobaczyliśmy boju na pełnym dystansie, Zhang posłała Jędrzejczyk na deski w drugiej rundzie efektownym backfistem. JJ podziękowała za wszystkie lata, zostawiając rękawice na środku oktagonu, kończąc tym samym swoją wspaniałą karierę.
Druga z zawodniczek reprezentujących nas za oceanem – Karolina Kowalkiewicz, kończący się rok może zaliczyć do udanych.
Gdy 17 miesięcy temu, w sierpniu notowała piątą porażkę z rzędu (w pierwszej rundzie poddała ją Jessica Penne), nikt nie przypuszczał, że 35-letnia wówczas zawodniczka da radę odwrócić kartę i ponownie obrać zwycięskie tory. Rok 2022 okazał się jednak przełomowym, na początku czerwca po raz drugi w swojej karierze wygrała z Felice Herrig (poddanie w drugiej rundzie), a w listopadzie jednogłośną decyzją sędziów okazała się lepsza od Silvany Gomez Juarez.
Mimo bilansu 2-0 w mijających dwunastu miesiącach, Karolina nie zdołała wskoczyć do rankingu Top 15 zawodniczek wagi słomkowej. Przed walką z Herrig, chciała zakończyć karierę niezależnie od rezultatu. Wszystko zmieniła decyzja o przeniesieniu się do American Top Team.
Przed walką z Herrig zakładałam, że to będzie moja ostatnia walka niezależnie od wyniku. Kiedy jednak trafiłam do American Top Team i złapałam tę energię. Wiedziałam, że chcę jeszcze walczyć, dopóki zdrowie mi pozwoli i UFC nie będzie chciało mnie zwolnić.
(fragment wypowiedzi z programu Koloseum)
Nie wiadomo więc, kiedy łodzianka zostawi rękawice w oktagonie — na razie czeka nas kolejny rok jej występów i kolejne noce pełne emocji, jakie powodują starcia Polki.
Ręce pełne roboty
Najwięcej pojedynków wśród polskich zawodników odnotował Michał Oleksiejczuk, który do oktagonu UFC wchodził trzykrotnie. Głośne zakończenie współpracy z trenerem Mirosławem Oknińskim kończyło rok 2021 zarówno dla Michała, jak i jego brata Cezarego.
W marcu Oleksiejczuk przegrał na punkty z Dustinem Jacoby. Po walce, w świecie polskiego MMA wybuchła informacja o dołączeniu Michała i Czarka do Ankosu, gdzie zaczęli trenować pod okiem Andrzeja Kościelskiego. Powiew świeżości w postaci nowego miejsca do przygotowań oraz zejścia do wagi średniej zdecydowanie przysłużyły się — zawodnik z Łęcznej wygrał dwie następne walki, nokautując rywali w pierwszych rundach (kolejno Sam Alvey i Cody Brundage).
Michał Oleksiejczuk venció a Cody Brundage por TKO en UFC Vegas 66 pic.twitter.com/pU960tK0H1
— MMA Team (@MMATeam100) December 18, 2022
Jeśli podtrzyma zwycięską passę — w nadchodzącym roku ma szansę zostać rankingowym zawodnikiem, i to wydaje się być jego celem na najbliższy czas.
A po drugiej stronie rzeki…
…najmniej pojedynków stoczyli Marcin Tybura oraz jego imiennik, Marcin Prachnio. Odmienne będą jednak nastroje towarzyszące zawodnikom na koniec roku. Marcin Tybura w sierpniu pokonał Alexandera Romanova i ciągle utrzymuje pozycję numer 10 w rankingu wagi ciężkiej UFC. Natomiast Prachnio ostatnią walkę odbył w kwietniu, kiedy to decyzją sędziów przegrał z Philipe Linsem.
Plany na przyszły rok są znane już dla obu panów. Tybura na początku lutego będzie bronił swojej pozycji w rankingu przeciwko Blagoyovi Ivanovovi, który zajmuje piętnaste miejsce w Top 15.
Switch southpaw, perfect rear body kick from Marcin Prachnio!#UFCVegas30 pic.twitter.com/dynQ1nWNdO
— DavidMac (@DavidMacc_) June 26, 2021
Dwa tygodnie poźniej, do oktagonu UFC zawita Prachnio, a jego rywalem będzie William Knight. Dla polaka może być to walka z gatunku „być albo nie być”, aczkolwiek nie wiemy dokładnie jakie plany co do warszawiaka ma Dana White.
Szokujące rozstanie
Po dziewięciu latach z UFC pożegnał się Krzysztof Jotko. 30 października, miesiąc po porażce z Brendanem Allenem ogłoszono, że UFC nie przedłuży kontraktu z Polakiem. Decyzja niesamowicie interesująca, jak i kontrowersyjna – w ostatnich pięciu pojedynkach Jotko przegrał tylko dwa starcia, a jego pogromcami okazali się naprawdę mocni zawodnicy w postaci Seana Stricklanda oraz wcześniej wspomnianego Allena. Krzysztof w rozmowie z Filipem Lewandowskim powiedział o powodzie, który w jego opinii mógł odegrać kluczową rolę w podjęciu decyzji o nieprzedłużeniu umowy:
Moim zdaniem i zdaniem moich znajomych UFC teraz ma troszeczkę inną strategię. Mają ten Contender Series, gdzie na przykład ja, walczący dziesięć lat, w 2013 roku podpisywałem kontrakt, a teraz jest 2022 i zarobki są te same. Zawodnicy dostają 10 tys. dolarów plus 10 tys. Dolarów.
Przedwczoraj grupa menadżerska Dominance MMA ogłosiła, że jej szeregi zasilił właśnie zawodnik z Elbląga. Wiele wskazuje na to, iż jego następnym rozdziałem będzie Professional Fighters League.
Idzie nowe!
Dwóch debiutantów i niestety – dwie porażki. Najpierw w sierpniu, wracający po 9-miesięcznym zawieszeniu spowodowanym wykryciem klomifenu w organizmie, Łukasz Brzeski musiał uznać wyższość Martina Budaya. Następnie na początku września Michał Figlak przegrał z Faresem Ziamem. Oboje zapewne będą chcieli udowodnić w nadchodzącym roku swoją wartość, zmazując plamę porażek, jakie pozostawili po sobie w 2022.
Warto również wspomnieć o Mateuszu Rębeckim, który pod koniec lata stoczył pojedynek w Dana White’s Contender Series. Zakończył go efektownym duszeniem w pierwszej rundzie, czym mocno zaimponował prezydentowi UFC.
Mój pseudonim dla tego gościa to „Rebeastie”… Ten zawodnik jest absolutną bestią. Silny, niezwykły skur*ysyn. Udusić rywala tak jak on to zrobił, slam, Rodrigo ważył dzisiaj zapewne 180 funtów (ponad 81 kilogramów). Świetnie będzie oglądało się tego gościa, jestem bardzo podekscytowany jego przyszłością w UFC. Chodź tutaj!
Debiut „Chińczyka” obejrzymy już na początku tego roku, 14 stycznia na gali UFC Fight Night 217. Rywalem będzie niepokonany jak do tej pory Nick Fiore, zastępując tym samym Omara Moralesa, który z niewiadomych przyczyn wycofał się z pojedynku. Oczekiwania co do Rębeckiego są duże, aczkolwiek wiemy, że może je on spełnić — i to z nadwiązką.
Zdjęcie: Instagram Jan Błachowicz, Mateusz Gamrot, Joanna Jędrzejczyk
Ten wpis został stworzony w naszym świetnym, łatwym do używania formularzu przesyłania wpisów. Stwórz swój wpis!