Istnieją poważne powody by bojkotować śledzenie piłkarskich mistrzostw świata w Katarze, rozpoczynających się już 20 listopada. Korupcja przy przyznawaniu prawa do organizacji tej imprezy, nieludzkie traktowanie zagranicznych pracowników, w tym doniesienia o licznych wypadkach śmiertelnych przy budowie stadionów, z których część ma zresztą zostać rozebrana wkrótce po zakończeniu turnieju.
Do tego niespotykane przy okazji wcześniejszych mundiali surowe zasady dla kibiców chcących śledzić zmagania na stadionach Kataru, doniesienia o powszechnej inwigilacji z wykorzystaniem najnowszych technologii (w tym sztuczna inteligencja mająca wyłapywać dzięki wszechobecnym kamerom potencjalne „zagrożenia” z monitorowania gestów kibiców), czy choćby zakaz spożywania alkoholu i ograniczenia w swobodnym przemieszczaniu się. Nie wspominając nawet o całkowicie nietypowej porze roku – pierwszy w historii światowy czempionat rozgrywany zimą, w środku sezonów ligowych i pucharowych w Europie.
Powiedzmy sobie szczerze, przeprowadzenie mistrzostw w Katarze to zupełne kuriozum i miejmy nadzieję wieczna hańba dla decydentów światowej piłki. Jednak chcemy tego czy nie, najważniejsza piłkarska impreza od czterech lat odbędzie się właśnie w tych absurdalnych i nikczemnych okolicznościach. Niezależnie od naruszonego poczucia sprawiedliwości, sensowności, czy przyzwyczajeń kibiców i piłkarzy, istnieje jednak przynajmniej jeden istotny powód, by wbrew wszelkim przeciwnościom, najbliższy mundial śledzić z zapartym tchem i chłonąć kolejne mecze. Turniej w Katarze będzie bowiem „ostatnim tańcem” dla większości współczesnych piłkarskich herosów na reprezentacyjnej imprezie rangi mistrzowskiej.
Na początku złamiemy starą i nieco nadużywaną zasadę, zgodnie z którą prawdziwym zawodowcom w metrykę zaglądać nie należy. Wraz z pierwszym gwizdkiem katarskiego turnieju Robert Lewandowski liczy sobie 34 lata. Lionel Messi 35 lat, Cristiano Ronaldo i Luka Modrić już po 37 lat, a ostatni zdobywca „Złotej Piłki” Karim Benzema w gudniu skończy 35 lat. Elitarne grono piłkarskich bogów pierwszej wielkości. Jest wielce prawdopodobne, że dla każdego z wyżej wymienionych będzie to już ostatni mundial w karierze. Może myślicie, że to zbyt wąska grupa piłkarzy by wyciągać niepokojące wnioski?
W takim razie pójdźmy dalej, do piłkarzy znakomitych, choć jeszcze nie tak bardzo utytułowanych jak wymienieni wcześniej. Zatem, bodaj najlepszy obecnie rozgrywający świata rodem z Belgii Kevin de Bruyne skończył już 31 lat, tak samo jak czołowy środkowy obrońca Holender Virgil Van Dijk. Najlepszy piłkarz ostatniej dekady pochodzący z Brazylii – Neymar liczy sobie już 30 wiosen, tyle samo co najlepszy piłkarz Afryki ostatniego roku Sadio Mane, który jeszcze walczy ze świeżą kontuzją by wystąpić w turnieju. W ich towarzystwie kilkukrotnie już koronowany król strzelców najmocniejszej ligi świata Anglik Harry Kane może poczuć się jak młodzieniaszek, ale jemu również już za chwilę życie dostawi trzeci krzyżyk na karku. Powiedzmy sobie szczerze, w historii futbolowych mistrzostw świata, jeszcze nigdy tak wielu czołowych piłkarzy nie było tak zaawansowanych wiekowo.
Możemy się pocieszać, że współczesna medycyna sportowa oraz wyjątkowo profesjonalne prowadzenie się większości aktualnych gwiazd piłki powodują, że wieku biologicznego zawodowego piłkarza nie wyznacza już data urodzenia. Do pewnego stopnia taki wniosek może wydawać się uzasadniony. Najlepsi piłkarze świata ostatniej dekady mocno przesunęli do przodu wiekową granicę wysokiej formy, w niektórych przypadkach (Benzema, Lewandowski, Modrić) osiągając najlepsze wyniki dopiero po trzydziestce. Niestety powyższe przypadki to nadal wyjątek, nie reguła. Pojawia się także pytanie, jak długo jeszcze bohaterowie masowej wyobraźni wytrzymają trudy utrzymania się na piłkarskim piedestale? Czy granica nie została już wyżyłowana ponad wszelki rozsądek? Na wspaniałym pomniku wzniesionym przez talent i ciężką pracę cudownego pokolenia „dzieci” addidasa, Pumy lub Nike oraz imponujących osiągnięć medycyny sportowej można już gdzieniegdzie dostrzec szpecące rysy.
Nawet na olśniewającym tle piłkarskiego Olimpu Zlatan Ibrahimimović jest postacią wyjątkową. Sukces reprezentacji Polski w barażach do mundialu uniemożliwił wprawdzie 41-letniemu Szwedowi występ w Katarze, ale wciąż znajduje się w kadrze aktualnego mistrza Włoch – AC Milan. Zlatan uchodzi za giganta nie tylko ze względu na swoje unikatowe umiejętności i nietuzinkową osobowość, w tym iście astronomiczne ego. Przez lata wydawało się, że dzięki znakomitym warunkom fizycznym i doskonałemu podejściu do pracy jest on również odporny na najpoważniejsze kontuzje. Niestety, do czasu. Już po przeprowadzce z Paryża do Manchesteru w wieku 34 lat, Zlatan podbiwszy Brytanię padł na kolana pod ciosem poważnego urazu, który wykluczył go z gry na pół sezonu. Ostatni rok kariery Szweda to już głównie wizyty w gabinetach lekarskich i salach rehabilitacyjnych.
Czy aktualne problemy Ibrahimovića nie są prostą zapowiedzią rychłego losu Ronaldo, Benzemy (nie sposób pominąć, że w tym sezonie Francuz opuszcza coraz więcej meczy) czy, uchowaj Boże, Lewandowskiego? Niezależnie od tego jak bardzo jesteśmy zakochani w talentach i osiągnięciach najlepszych piłkarzy globu, twarda rzeczywistość i zwykła biologia, szybciej lub wolniej, doganiają naszych bohaterów. Bo czyż Messi i Ronaldo (o Zlatanie już nawet nie wspominając) nie są wyraźnie słabsi niż byli jeszcze kilka lat temu? Podobnych pytań i przykładów można niestety postawić dziesiątki.
Wszystko powyżej prowadzi do wniosku, że mundial w Katarze będzie już ostatnią szansą na zdobycie jedynego brakującego tytułu mistrzowskiego dla Messiego, Ronaldo, Neymara (coraz częściej dochodzą sygnały o zakończeniu jego reprezentacyjnej kariery po mundialu) czy Benzemy (nie zapominajmy, że napastnik Realu Madryt był nieobecny na zwycięskim dla Francji turnieju w Rosji). Ich reprezentacje narodowe można w komplecie zaliczyć do grona ścisłych faworytów imprezy. Do tego nasz mistrz – Robert Lewandowski prawdopodobnie ostatni raz stanie przed szansą przejścia z reprezentacją Polski do fazy pucharowej mundialu. Jest przy tym wielce obiecujące, że większość z wyżej wymienionych gwiazd zbudowało wysoką formę na turniej w Katarze. Messi odżył jesienią po zawstydzającym poprzednim sezonie w Paryżu. Neymar gra imponująco jak chyba nigdy wcześniej. Modrić czaruje prawie jak w roku, w którym sięgnął po Złotą Piłkę. Lewandowski wprawdzie przeżył już pierwsze rozczarowania w nowym klubie, ale skuteczności strzeleckiej nie stracił. Tylko Cristiano Ronaldo wygląda na zmęczonego swym drugim pobytem w Manchesterze, ale w jego przypadku raczej nie należy zakładać, że gdy dojdzie do decydujących meczy w Katarze, portugalski gwiazdor zawiedzie.
Zatem, czy ze wszech miar uzasadnione obrzydzenie do katarskiej hucpy wyklucza możliwość śledzenia prawdopodobnie imponującego pod względem sportowym turnieju? Czy paskudne okoliczności organizacyjne zbliżającego się turnieju mają nam odebrać doznania, które może zapewnić podziwianie „ostatniego tańca” futbolowych idoli? Czy nie zasłużyli oni na godne pożegnanie na arenie reprezentacyjnej, na swoisty hołd oddany im na ołtarzu międzynarodowej PIŁKI? Pomimo trwającej wojny, wysokiej inflacji i widma światowej recesji, będziemy mogli odetchnąć przed ekranami w zimne wieczory i przez kojącą chwilę zobaczyć, że przynajmniej ONA nadal pięknie się kręci. W trakcie śledzenia mistrzostw możemy nawet uronić niejedną łzę, nie tylko nad niegodziwością otaczającego nas świata, ale także nad tym, że takich PIŁKARZY być może już więcej nie będzie.
Szymon Banach
Ten wpis został stworzony w naszym świetnym, łatwym do używania formularzu przesyłania wpisów. Stwórz swój wpis!