Ostatnia gala w roku spod szyldu Konfrontacji Sztuk Walki już za nami. Oczekiwania były ogromne i co najważniejsze — nie zawiedliśmy się. Jedenaście emocjonujących pojedynków, a wśród nich „crème de la crème”, czyli starcie Mameda Khalidova z Mariuszem Pudzianowskim.
Błyszczeć przez trzynaście lat
Zestawienie Khalidova i Pudzianowskiego jeszcze nie tak dawno wydawało się niemożliwe do zrealizowania. W 2009 roku, kiedy to widzieliśmy kultowe już „kłopoty Najmana”, Mamed miał za sobą pięć lat doświadczenia w MMA. Pudzian przychodząc do KSW, ważył 144 kilogramy (na walkę z Najmanem ok.126 kg), w czasie gdy Khalidov bił się w kategoriach wagowych do 95 kg, samemu tyle nie ważąc. Przez trzynaście lat panowie byli największymi gwiazdami Macieja Kawulskiego i Martina Lewandowskiego, na zmianę występując w walkach wieczoru. Przez czynniki wyżej wymienione, nikt nawet takiego starcia nie brał pod uwagę. Wszystko zaczęło się zmieniać rok temu, kiedy to win streak Pudziana zaczął rosnąć, a ludzie zaczęli poddawać wątpliwościom poziom sportowy Khalidova po pierwszym nokaucie w karierze, jaki zafundował mu Roberto Soldić.
„Cierpliwy, to i kamień ugotuje”
Tak brzmi jedno z powiedzonek najbardziej utytułowanego strongmena w Polsce. W maju Mariusz dostał szansę spotkania w okrągłej klatce z legendą federacji, podbudowanym po zwycięstwie z Jasonem Radcliffem Michałem Materlą. Eksperci oraz zawodnicy jednogłośnie (poza wyjątkami) nie dawali szans Pudzianowskiemu w starciu z berserkerem. Usta zamknął im już na początku pierwszej rundy, nokautując potężnym podbródkowym „Cipao”. Wtedy to w mediach zaczęła narastać presja na włodarzy KSW, by zestawić swoje dwie największe gwiazdy w jednym starciu. Jak wiemy — udało się, a pojedynek stał się najdroższym w historii europejskiego MMA (suma ponad 3 mln złotych wg informacji Super Expressu).
Otwarcie pod szyldem #raKOut
Podczas gali sponsor Fortuna uraczył nas kolejną, trzecią już odsłoną akcji #raKOut, dzięki której to każde skończenie walki przed czasem jest równowartością 10 000 zł wpłaconych przez bukmachera na pomoc podopiecznym fundacji Cancer Fighters.
Wiktoria Czyżewska (2-0) zaliczyła udany debiut, szybko pokonując przez TKO Oleksandrę Karasevę (2-1).
Shamad Erzanukaev (2-0) mimo początkowych lekkich problemów, jakie sprawił mu Carl McNally (2-1), zaprezentował swoje fenomalne umiejętności parterowe, wchodząc w drugiej rundzie Irlandczykowi za plecy, po chwili poddając go duszeniem.
Yann Liasse (9-1) zakończył pojedynek podobnie jak Erzanukaev, dusząc Adriana Gralaka (5-1) w drugiej rundzie.
Michał Domin (5-3) kontynuował serię poddań, zwyciężając w jakże emocjonującym, otwartym starciu Patryka Likusa (2-2) przez duszenie trójkątne w trzeciej rundzie.
Łzy mistrza
Po czterech walkach obejrzeliśmy widowiskową ceremonię otwarcia gali, a na niej łzy Mameda Khalidova. Łzy, które wylewane pokazywały, jak wiele emocji siedziało w byłym mistrzu federacji. Jego rywal przytulił go, a wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na dalsze walki z karty.
Szybka robota oraz boks w wykonaniu zapaśników
Bohdan Gnidko (9-0) po pobiciu rekordu najszybszego nokautu w historii KSW (5 sekund z Damianem Piwowarczykiem) chciał po raz kolejny udowodnić swoją wartość i pokazać siłę uderzenia. Efekt był piorunujący — nokaut już w pierwszej rundzie, Mădălin Pîrvulescu (5-1) opuszcza klatkę z pierwszą porażką w karierze.
Kolejne dwie walki były niesamowicie ważne zarówno dla Patryka Kaczmarczyka (9-2) (rywalem Pascal Hintzen (8-2)), jak i Andrzeja Grzebyka (19-6) (rywalem Oton Jasse (21-9)) – pierwszy z nich wracał po nokaucie, jaki zafundował mu Dawid Śmiełowski, natomiast „Double Champ” chciał z powrotem obrać zwycięską ścieżkę po klęskach z Tomaszem Romanowskim oraz Adrianem Bartosińskim. Panowie zakończyli swoje pojedynki niemal w identyczny sposób — nokaut w pierwszej rundzie po uderzeniu na wątrobę.
Daniel Rutkowski (15-3) swoją ostatnią walkę stoczył w formule bokserskiej we freakowej federacji Prime Show. W sobotnim starciu z Lom-Ali Eskievem (20-6) zaprezentował umiejętności stójkowe, wygrywając niejednogłośną decyzją sędziów.
Złoto na szali
W pierwszej mistrzowskiej walce gali XTB KSW 77 Ivan Erslan (12-2) w końcu doczekał się swojego starcia o tytuł wagi półciężkiej przeciwko mistrzowi, Ibragimowi Chuzhigaevowi (17-5). Obaj zawodnicy zazwyczaj kończą swoje pojedynki przed czasem, jednak tym razem obejrzeliśmy walkę na pełnym, pięciorundowym dystansie. Erslan notuje drugą porażkę w karierze, natomiast mistrz wciąż pozostaje na szczycie.
Drugim starciem była walka Sebastiana Przybysza (10-3) z Jakubem Wikłaczem (14-3), a na szali znalazło się mistrzostwo wagi koguciej. Kolejny pojedynek zakończony dopiero po 25 minutach, ale za to, jak emocjonujących. Zawodnicy mierzyli się ze sobą po raz trzeci. Najpierw zwycięsko wyszedł Wikłacz, później rewanż wziął „Sebić”. Trylogia kończy się odebraniem pasa po ponad półtorarocznym panowaniu Przybysza. Jednak właśnie, czy to oby na pewno koniec? Rywalizacja ta przypomina tą, która od dłuższego czasu ekscytuje wagę muszą w UFC — Figueiredo versus Moreno. Zobaczyliśmy już trzy razy ich pojedynek, a następny zapowiedziany jest na styczeń 2023 roku. Wikłacz kontra Przybysz 4 za rok? Jak najbardziej!
„Dziwny jest ten świat…”
Zaskoczył nas Khalidov (36-8-2) już przy wejściu na arenę. Przez całą karierę kojarzony z „Eto Kavkaz” w wykonaniu Shamhana Daldaeva, tym razem zdecydował się na utwór Czesława Niemena. Jakże klimatyczne było to wejście, zdecydowanie najpiękniejsze w historii występów Czeczena. Samo starcie to majstersztyk w wykonaniu Mameda. Obalenie o 25 kilogramy cięższego „Pudziana” (17-8) wyglądało zjawiskowo, a w parterze czuł się jak u siebie w domu. Przejście za plecy i seria uderzeń w głowę. Marc Goddard przerywa pojedynek w pierwszej minucie i pięćdziesiątej czwartej sekundzie. Wzruszenie pojawiło się po walce, a cały Polski świat MMA wstrzymał oddech, gdy Khalidov rzucił rękawice na środek okrągłej klatki.
„Maćku Kawulski, niestety muszę to powiedzieć dzisiaj, pewna era się kończy. Rzucam rękawice tutaj, więcej nie walczę w wadze ciężkiej” – dodał uśmiechnięty, uspokajając fanów.
A co z Pudzianowskim? Nie było deklaracji zakończenia, co więcej — zapewnienie powrotu silniejszym.
Akcja #raKOut zebrała 80 tysięcy złotych, aczkolwiek prezes Fortuny Konrad Komarczuk zaokrąglił sumę do 100 tysięcy. Wielkie brawa dla zakładów bukmacherskich Fortuna za trzecią edycję, z niecierpliwością i głodem nokautów czekamy na kolejne!
autor: Patryk Bartłomiejczyk
zdjęcie: Instagram KSW
Ten wpis został stworzony w naszym świetnym, łatwym do używania formularzu przesyłania wpisów. Stwórz swój wpis!