Messi, Marciniak, Mbappé, Montiel — jakże piękny i symboliczny był to mecz! Pożegnanie z mundialowym szałem Dariusza Szpakowskiego, walka największych gwiazd PSG przeciwko sobie w otoczce ostatniej szansy Messiego na końcowy triumf, znakomity poziom Szymona Marciniaka i co najważniejsze — ponad 120 minut niesamowitego widowiska. Argentyna zwycięża, Argentyna po trzydziestu sześciu latach znów jest wielka!
„Last dance” Dariusza Szpakowskiego
Det finns bara en Dariusz Szpakowski.🤍❤️pic.twitter.com/TOZDhLTX5M
— Polski Futbolski (@PolskiFutbolski) December 20, 2022
Polskich „smaczków” tego finału było zdecydowanie najwięcej z wszystkich dotychczasowych. Dla nas, wieloletnich widzów, słuchaczy, fanów czy przede wszystkim — dziennikarzy, zakończył się wspaniały etap Polskiego komentarza. Rok 1978 i słoneczne miasta Argentyny: Buenos Aires, Córdoba, Mar del Plata, Rosario i Mendoza — tutaj swój mundialowy debiut dziennikarski przeżywał Pan Dariusz Szpakowski. Wielki Mario Kempes dający pierwszy w historii triumf na mistrzostwach świata kadrze Albicelestes. Po ośmiu latach drugie złoto przywiezie wprost z Meksyku do Argentyny „Boski Diego”. Czterdzieści cztery lata po pierwszym sukcesie, Polski maestro mikrofonu komentuje trzecie zwycięstwo niebiesko-biało-niebieskiej armii, na której czele stoi „generał, wódz, marszałek Messi”. Ciężko momentami było mi się skupić na samym meczu, słysząc głos Pana Dariusza — już zaczynało mi go brakować. Pomyślałem: „Ej, skoro w „Fifie” dało się wgrać komentarz, to może wprowadzimy to w prawdziwych spotkaniach”. Absurdy, aczkolwiek barwa głosu najwybitniejszego komentatora piłkarskiego jest czymś, do czego mocno się przywiązałem. Całe szczęście, że jest to tylko pożegnanie z tym całym mundialowym „szałem”, a Pana Szpakowskiego będziemy mogli jeszcze od czasu do czasu usłyszeć przy meczach kadry.
Droga pełna cierpienia
Mieliśmy wiele gwiazd futbolu, którym zabrakło w karierze jednego, ważnego triumfu. Kaká bez Copa América, Ronaldo „Il Fenomeno” bez Ligi Mistrzów, Cristiano Ronaldo i Leo Messi bez mistrzostwa świata…
Dla geniusza z Rosario była to piąta i zarazem ostatnia szansa na wzniesienie w górę pucharu, o którym marzy każdy dzieciak kopiący piłkę na ulicach słonecznej Argentyny. Pierwszy mundial — Niemcy, rok 2006 i porażka w ćwierćfinale z gospodarzami po serii rzutów karnych. Messi nie był wtedy najmocniejszym ogniwem w kadrze, w przeciwieństwie do roku 2010 i pierwszych w historii mistrzostwach rozgrywanych na kontynencie afrykańskim, w Republice Południowej Afryki. Szansa na rewanż. Znowu ćwierćfinał, znowu nasi zachodni sąsiedzi. Miroslav Klose wraz z ekipą byli bezlitośni, gromiąc rywali 4:0. Nie pomógł selekcjoner w postaci Diego Maradony, nie pomógł młody Messi, kończący mundial bez zdobytej bramki.
Trzecią okazją na zaprezentowanie swoich umiejętności ówczesny zawodnik FC Barcelony miał w 2014 roku na terenie Brazylii. Canarinhos na wzniesienie Pucharu Świata czekali wtedy stosunkowo niedługo — w 2002 roku wcześniej wspomniany Ronaldo dwukrotnie umieszczał piłkę w bramce Oliviera Kahna. Szansa na szósty triumf (1958, 1962, 1970, 1994 i właśnie 2002) ze względu na rozgrywanie turnieju u siebie — była idealna. Nie tylko do końcowego sukcesu, ale i do zmazania plamy porażki po 1950 roku, kiedy to jako gospodarz turnieju sensacyjnie przegrali mistrzostwo w meczu z Urugwajem.
Zamiast zmazania plamy — wylali na nią jeszcze więcej, tym razem w kolorach czarno-czerwono-żółtych. Niemcy doskonale pamiętali finał rozgrywany w Jokohamie i w półfinale zrewanżowali się z nadwiązką ekipie Luiza Felipe Scolariego. Cisza na trybunach przy strzeleckiej kanonadzie Müllera, Klose, Krossa, Khediry i Schürrle. Płacz Davida Luiza oddający uczucia całej Brazylii na tamten moment. Obrazy nie do zapomnienia.
W finale na pogromców gospodarzy czekał już Messi. Ten sam Messi, który półtora miesiąca wcześniej tracił mistrzostwo Hiszpanii na ostatniej prostej, gdy to najlepszym zespołem sezonu 2013/14 okazało się Atletico Madryt — to samo Atletico, które eliminowało Messiego z Ligi Mistrzów już w ćwierćfinale. Madrycki koszmar trwał w najlepsze podczas finału Copa del Rey, gdzie oglądaliśmy rajd Garetha Bale’a i bezradnego Marca Bartre. Poddenerwowany Argentyńczyk wyładował swoje emocje na mundialu — doprowadził Albicelestes do najważniejszego spotkania, rozgrywanego na legendarnej Maracanie w Rio de Janeiro. Strzelając cztery bramki na turnieju, został wybrany jako jego MVP. Ostatnim krokiem miało być zrewanżowanie się Niemcom za rok 2010 i 2006.
Do trzech razy sztuka? Nic z tych rzeczy. Być może gdyby nie marnowane sytuacje Gonzalo Higuaína, Leo Messi wznosiłby tydzień temu swój drugi Puchar Świata. Być może gdyby nie Mario Götze, który okazał się zadaniowcem, Argentyna wraz z Włochami mieliby dziś równo po cztery mundialowe triumfy. Historia potoczyła się inaczej, a 27-letni wówczas Messi musiał się zadowolić srebrnym medalem.
Po porażce w finale Copa América 2016, Leo Messi ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery. Wrócił — a okazję na pierwszy sukces z dorosłą kadrą miał na Rosyjskim Mundialu w 2018 roku. Nieciekawa atmosfera, jaka towarzyszyła Argentynie — pogłoski o większej władzy i decyzyjności w sprawach składu i taktyki Messiego niż samego selekcjonera — przyczyniły się do odpadnięcia już po wyjściu z grupy, w której to do samego końca walczyli o awans. Pogromcami okazali się późniejsi mistrzowie — Francuzi, a samo spotkanie zakończone wynikiem 4:3 (po dogrywce) było jednym z najlepszych na turnieju. Leo kończy z jedną bramką na koncie i po raz kolejny zawiesza reprezentacyjną karierę.
Po prostu było mu to pisane!
Jak wiemy — druga rozłąka z kadrą znowu nie trwała zbyt długo. Messi wiedział, że ma jeszcze jedno zadanie do wykonania. W czasie, gdy w Europie zachwycaliśmy się mistrzostwami Starego Kontynentu — Argentyna dokonała pierwszego przełomu, zwyciężając z Brazylią w finale Copa América. Kibice na ten sukces czekali 28 lat, Messi mógł odhaczyć sobie pierwszy puchar w futbolu reprezentacyjnym. Po ponad roku nadarzyła się kolejna — i jak wiemy już — ostatnia szansa na wyjście ze złotego cienia Maradony, którego to Argentyńczycy ubóstwiali, stawiali wyżej, twierdząc, że Messiemu brakuje tej najważniesjszej wygranej na mundialu.
Mimo wpadki z Arabią Saudyjską w fazie grupowej — udało się. Argentyna drugą reprezentacją po Hiszpanii z roku 2010, która przegrywa na otwarcie, a jednak pisane jest jej zwycięstwo w finale. Messi zachwycał, dwojąc się i trojąc, by wnieść na plecach swój zespół na szczyt futbolowego świata. Rewanż na Francuzach, pojedynek z piekielnie dobrym Mbappé (bądź Mekambe, Mambeppe — jak kto woli) – nic nie powstrzymało geniusza przed końcowym triumfem.
Pan Piłkarz Lionel Messi. Przeszedł już piłkę nożną. To tak, jakby ukończyć GTA na 100% i jeździć sobie tylko samochodem po mieście — możesz, ale już nic nie musisz. Rozstrzygnięty wydaje się również wieloletni pojedynek porównań z Cristiano Ronaldo — chodziaż jak wiemy, znajdą się tacy, co zaczną wymieniać przychylne Portugalczykowi statystyki. Oczywiście, jest on znakomitym piłkarzem, ale teraz — Bóg futbolu jest jeden. Wszyscy dobrze znamy jego imię.
Polacy w finale
Jak pięknie to brzmi, nieprawdaż? W przypadku piłki nożnej wręcz abstrakcyjnie. Może jestem naiwny, ale liczę, że kiedyś będziemy mogli tak powiedzieć nie tylko o naszej sędziowskiej czwórce.
Szymon Marciniak karierę arbitra rozpoczął dwadzieścia lat temu. Przez ten czas zwiedził już niemal cały futbolowy świat. Od okręgówki po Ligę Mistrzów. Szef komisji sędziowskiej FIFA i wybitny, emerytowany już arbiter Pierluigi Collina, docenił Polaka, dając mu szansę poprowadzenia najważniejszego spotkania. W zespole sędziowskim znaleźli się również Tomasz Kwiatkowski (VAR), Paweł Sokolnicki (liniowy) oraz Tomasz Listkiewicz (liniowy). Ostatni z nich — syn byłego sędziego oraz prezesa PZPN Michała Listkiewicza — poszedł w ślady ojca, który trzydzieści dwa lata temu pomagał przy linii sędziemu Edgardo Codesalowi w finale Mistrzostw Świata pomiędzy Argentyną a Niemcami.
„Szymon Marciniak był dzisiaj silniejszy od technologii, podejmował nieprawdopodobnie trafne decyzje (…) Dzisiaj Marciniak jest drugim najważniejszym Polakiem po papieżu!”
– tymi słowami skwitował występ Marciniaka w finale wcześniej wspomniany Collina.
Polski arbiter był właśnie nieprawdopodobnie pewny w swoich decyzjach. Rzadko podczas tego mundialu widzieliśmy upadek w polu karnym, który nie skończyłby się podbiegnięciem sędziego do monitora VAR. Tutaj mieliśmy takie przypadki, wydawało się, że Marciniak ma laser w oczach. Gratulacje zaczęły napływać z całego piłkarskiego świata.
„To był najlepszy sędziowski występ w historii mistrzostw świata. Jestem taki dumny! Szymon był fantastyczny. Ale na wielkie brawa zasłużył cały sędziowski zespół, bo na przykład decyzje co do spalonych w kluczowych momentach, jak choćby przy trzecim golu, były świetne. To był wspaniały występ polskich arbitrów, a co do Szymona, to podkreślę to jeszcze raz, top!”
– napisał w wiadomości do portalu WP Sportowe Fakty Howard Webb, który w 2010 sędziował bój Hiszpanów z Holendrami.
Następnym celem Szymona Marciniaka jest finał Ligi Mistrzów. Jeszcze miesiąc temu była to być może odległa perspektywa, aczkolwiek teraz — jest to na pewno mocny kandydat na sędziowanie meczu o najważniejsze klubowe trofeum w Europie.
Świat należy do młodzieży
Z kadrą Argentyny pożegnał się Ángel Di María. Lepszego toku wydarzeń nie mógł sobie wymarzyć — rok wcześniej bramka na wagę zwycięstwa w finale Copa América, teraz gol i wywalczony rzut karny. Z mundialami żegna się już (tym razem chyba na pewno!) Lionel Messi. Jednak na horyzoncie widzimy następców — Enzo Fernández, który lada moment trafi do jednego z czołowych europejskich klubów, czy Julián Álvarez, który w wieku 22 lat zdobył z kadrą już wszystko, co możliwe. Francuzi mają Mbappé, Tchouaméniego, Camavinge, Kolo Muaniego…wymieniać by można w nieskończoność. Futbol na pewno ma przed sobą świetlaną przyszłość, wszystko w rękach — a właściwie nogach — wschodzących gwiazd.
Julian Alvarez tiene 22 años y ganó absolutamente todo, le falta una champions para tener la mejor vitrina del mundo en su casa, y lo va a conseguir. Crack. pic.twitter.com/6uL4pTqW5S
— Luciano Ilieff (@LucianoilieffOK) December 18, 2022
Co dalej?
Dziwnie zmieniało się kartkę w kalendarzu na 19 grudnia. Meczów — brak, transmisji 24/7 na Kanale Sportowym — brak, czekania na mecz Polaków — no dobrze, nie przesadzajmy. Mundial w Katarze był na pewno ciekawym doświadczeniem. Wszyscy baliśmy się trochę turnieju w zimę, jednak teraz, śmiało można stwierdzić, że były to piłkarsko jedne z najlepszych mistrzostw w historii. Dramaturgia, rekordowa (172) ilość bramek, rzuty karne, które bronione były zdecydowanie częściej niż zazwyczaj. Wybranie Kataru na organizatora — wszyscy wiemy, że była to zła decyzja, w której cieniu widzieliśmy afery z nią związane. Rozgrywanie zimowego mundialu w bardziej „piłkarskim” miejscu w przyszłości? Jestem na tak!
Przy okazji — Życzę radosnych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie rodzinnym. Obfitości przy stole, pięknie pachnącej choinki, zdrowia, uśmiechu i życzliwości – nie tylko od święta, ale też na co dzień.
Autor: Patryk Bartłomiejczyk
Zdjęcie: Instagram FIFA World Cup
Ten wpis został stworzony w naszym świetnym, łatwym do używania formularzu przesyłania wpisów. Stwórz swój wpis!